Blog użytkownika - joanna (Joanna )

Mieszka w Małopolsce. Członek Zarządu Krakowskiego Towarzystwa "Amazonki" i administrator internetowej strony ...

Marzec 2009


11 Marzec 2009, 16:05

Zachodniopomorskie Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń i Chirurgii Plastycznej w Gryficach

28 lutego 2006 roku

No to jadę. Do Lidki dotarłam ze Ślubnym około północy. Wiezie nas Marek, mąż Lidzi. Ślubny wraca do Młodej. Kawał drogi do tych Gryfic. Będzie ze siedemset kilometrów, a zima nijak nie chce się odmeldować, więc zakładamy margines czasowy ze względu na warunki na drodze. Na oddziale mamy być do godziny 14.00.

Droga minęła spokojnie, Marek jest bardzo dobrym kierowcą. Trochę spałam, trochę czuwałam, dojechaliśmy około 10.00 rano, już 1 marca. No to się zaczęło…


1 marca 2006 roku

Na początek izba przyjęć i setki kwestionariuszy, formularzy, papierków. NFZ „umila” życie służbie zdrowia jak potrafi. A potrafi! Dwóch stażystów ze szkoły ratownictwa medycznego wiedzie mnie i Lidzię na oddział chirurgii plastycznej. Szok! Europa pełną gębą. Czyściutkie, kolorowo wymalowane pomieszczenia, wszystko nowiutkie, pachnące świeżością. Siostra oddziałowa – Ela Młyńska – okazuje się śliczną, młodą, wysoką i bardzo zgrabną kobietą. A do tego jest ogromnie miła i sympatyczna, ale to już wiedziałam z kontaktów telefonicznych.

Umieszcza nas w pojedynczych pokojach nr 4 i 5. Obok siebie. Wolałybyśmy dwójkę, ale nie ma wolnej. Może będzie później. Razem przecież raźniej. Idziemy wszak z Lidką od ponad dwóch lat razem przez tę walkę z paskudą.

Po południu odwiedza nas dr Andrzej Krajewski. Obfotografował nasze okaleczone korpusy, narysował długopisem na piersi esy i floresy (kształt nowej piersi), a u mnie dodatkowo obrysował całą bliznę po mastektomii. Zdecydował, że ją po prostu wytnie, bo jest nieładna. Rozmowa z dr Krajewskim jest bardzo rzeczowa, ale w tonie ogromnie miłym, przyjaznym:


- Co pani wie o metodach rekonstrukcji piersi?

- O metodach wiem chyba wszystko, co można wyczytać z poradników, informatorów i internetu.

- I jaką metodę pani wybrała?

- Wybór metody zostawiłam Pana decyzji doktorze. Ja nie chcę decydować sama, bo nie wiem, jaka metoda byłaby dla mnie najbardziej odpowiednia. Wiem, że najmniej obciążającą metodą jest ekspanderoproteza, ale obawiam się, że u mnie jest tak mało skóry na piersi, mam częściowo usunięty mięsień piersiowy, że zapewne trzeba będzie niestety pobrać płat z łopatki lub z powłok brzusznych.

Doktor Krajewski uśmiechnął się lekko, złapał fałdę skóry na moim nieszczęsnym brzusiu i zapytał:

- A to? Zawsze tak wyglądało?


Święte oburzenie aż we mnie zakipiało!

- Skąd! Przytyłam tak w ciągu ostatnich dwóch lat, od kiedy zatrzymano mi okres.

- A widzi pani, skóra ma olbrzymie zdolności do rozciągania się. To tylko kwestia czasu. No dobrze, to może być ekspanderoproteza.

I tyle. Poszedł do Lidki. U Lidki rozmowa wyglądała podobnie, z tym, że Lidka miała radioterapię, więc u niej doktor sugerował płat LD z pleców. Za jakieś trzy godziny już wiedziałyśmy, że ja będę miała zabieg następnego dnia o godzinie 8.00, jako pierwsza, metodą ekspanderoprotezy Beckera, a Lidka będzie miała zabieg ok. 10.00 metodą łączoną: skóra i mięsień poprzeczny z łopatki plus ekspander. Decyzja zapadła.

Późnym wieczorem przyszła pani anestezjolog. Obejrzała wypełnioną ankietę, zbadała mnie, na szczęście orzekła, że moje przeziębienie nie będzie żadną przeszkodą; gardło czyste, oskrzela czyste, nos drożny. A że coś tam w zatokach czołowych siedzi, to pikuś. Zabieg jest krótki, znieczulenie ogólne nie będzie dłuższe niż godzina, więc damy radę. Uf. Bałam się, że ten cholerny katar, który mi się przyplątał trzy dni temu, zniweczy moje plany i terminy. Teraz tylko przetrwać noc. Pielęgniarka zaproponowała środek na sen, który przyjęłam z wdzięcznością. Różnie mogło być ze snem na nowym miejscu, przed tak ważną operacją.

Ok. No to jutro na stół.
             
                              

2 marca 2006 roku – czwartek


Pobudka o 7.00 rano. Pomiar temperatury i ciśnienia. Marsz pod prysznic. Czekanie. Przychodzi siostra z tabletką na sen. Łykam. Nic z tego, świadoma do bólu, normalka u mnie. Na łóżko do transportu na salę operacyjną włażę sama. Winda. Sala operacyjna. Ależ tu zimno. Na stół operacyjny przełażę sama, normalka. I znów to irracjonalne uczucie: niechby nie zaczęli kroić, zanim nie zasnę!

Doktora Krajewskiego się nie doczekałam, odpłynęłam.

Nie bardzo pamiętam jak znalazłam się na oddziale. Zajarzyłam jednak, że nie jestem w pokoju, z którego mnie zabrano. Podczas mojego zabiegu zwolniła się „dwójka”, więc Lidka przeniosła moje rzeczy do nowego pokoju. Jesteśmy razem. I dobrze. Kiedy zabrali Lidkę na górę, też nie bardzo kojarzę. Mam dren ssący, który zaczyna się pod moją pachą a kończy się butelką z moimi płynami ustrojowymi w kolorze czerwonym, więc dostało toto miano „flaszki z barszczem”.

Apropos: Marek spojrzawszy na flaszkę Lidki, rzekł poważnym tonem do swej ukochanej żony:

-Liduś, żebym ja wiedział, że składasz mi się skarbie z takich dziwnych płynów ustrojowych, to chyba bym się z tobą nie ożenił …

Mało nam szwy ze śmiechu nie popękały. Marek ma cudne poczucie humoru.

Nie boli. Morfina robi swoje, ale narkomanem to ja na pewno nie zostanę. Strasznie piekło mnie w żyłę, jak siostra podawała ją do wenflonu. Pomiędzy dawkami morfiny był Ketonal w kroplówce. Bardzo się starali, żeby nic nie bolało. I nie bolało. Do rana dnia następnego byłam chyba naćpana, bo za cholery nie pamiętam, że około 15.00 rozmawiałam dość długo telefonicznie z Mamą. Zdania budowałam ponoć logicznie, tylko wymowę miałam strasznie wyraźną i ogromnie powolną, jak nie ja. Bo ja gadam szybko i dużo.
 

3 marca 2006 roku – piątek

Zmiana opatrunku. Matko kochana, ależ mam śliczną, cieniutką blizenkę! Cudo! Cycek niestety na razie wygląda jak twardy, rozdeptany placek, ale to przecież dopiero początek. Pod skórą w okolicy pachy wyczuwam „coś” twardego, ale niedużego. To „stacyjka” ekspanderoprotezy, przez którą będzie ona dopełniana solą fizjologiczną. Ale jeszcze nie dzisiaj. Skóra napięta jak na bębnie. Lekki masaż opuszkami palców siostry Iwonki przynosi wielką ulgę napiętej skórze. Jeszcze maść na bliznę, potem chyba Rivanol, bo żółte i nowy opatrunek.

Do wyrka nie idę, bo bardziej boli jak leżę, niż jak siedzę lub chodzę. Więc łażę po oddziale. Czytam, gadam, oglądam TV, ale mnie nudzi, łażę, czytam, gadam. Nadchodzi niestety noc. Fuj. Leżeć się nie da. Ni cholery. Boli. Siedzę i czytam. Na siedząco zasypiam, ale mi strasznie niewygodnie. Budzi mnie ból. Przybiega siostra z zastrzykiem, chyba mu Dolargan było. Głaszcze mojego placka, aż zacznie działać lek. Długo głaszcze. Tak niestety wyglądały wszystkie noce do końca pobytu w Gryficach.

Wszystkie siostry, które były przez ten czas na nocnych zmianach należy włożyć w ramki i powiesić ich portrety nad łóżkiem w charakterze świętego obrazka. Wszystkie, jak jedna. I wcale nie używałam „przywoływacza”, wiszącego przy łóżku. Jakoś same się zjawiały w chwili, kiedy budził mnie ból rozprężanych tkanek. Czary czy jak?


5 marca 2006 roku – niedziela

Wczoraj, w sobotę, dr Krajewski był na oddziale. Dziś niedziela, a On jest na oddziale. (Czy ten człowiek wychodzi kiedykolwiek z pracy?!) Był przy zmianie opatrunku, zdecydował o wyjęciu drenu i uwolnieniu mnie od tej nieszczęsnej butelki z „barszczem” oraz zabrał się za dopełnianie ekspandera. Cycuch rośnie w oczach.

7 marca 2006 roku – wtorek

Znów dostałam działkę soli fizjologicznej do protezy. Cycuch rośnie. Ale skóra cierpi. Dobrze, że dziś zaczynamy masaże u Pani Ani Malinowskiej na oddziale rehabilitacji. Cudowne uczucie. Po dopełnieniu ekspandera skóra się napina do granic możliwości, a Pani Ania delikatnym masażem, wykonywanym opuszkami palców sprawia, że napięcie natychmiast maleje i czuje się ogromną ulgę. Do masażu Pani Ania używa kremu z arniką firmy Eris. Mamo, jak mi dobrze

                           
8 marca 2006 roku

Kupiłam u siostry oddziałowej dwa specjalne staniczki ortopedyczno-rehabilitacyjne dla mojego nowego cycucha i tzw. procę, którą zakłada się pod pachami, a ma ona za zadanie uplasowanie protezy we właściwym jej miejscu. Żeby pod brodę nie podjechała, bo dziwnie bym wyglądała z cyckiem na szyi. Tę specjalną bieliznę będę nosić długo. Aż się wszystko usadowi tam, gdzie trzeba.


dodaj komentarz

Komentarze [0]

Brak komentarzy
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Historia
 
 
 
 
 
 
Blog - Top 10
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady