Blog użytkownika - joanna (Joanna )

Mieszka w Małopolsce. Członek Zarządu Krakowskiego Towarzystwa "Amazonki" i administrator internetowej strony ...

Marzec 2009


11 Marzec 2009, 17:11

Gryfice po raz drugi

26 czerwca 2006 roku

Od rana bieganina. Zamiast się pakować, muszę ganiać ze świtu do laboratorium. Przedoperacyjne analizy krwi z zeszłego tygodnia wykazały, przekroczenie normy potasu. Doktor Monika „Rodzinna”, dla spokojności, skierowała mnie na ponowne pobranie krwi i badanie poziomu potasu. Znów mi podziurawili moją biedną prawą rączkę. A że na dwunastą byłam umówiona na USG zdrowej piersi (przed włożeniem do niej implantu, chcę być pewna, że nic się tam nie lęgnie), to czas po wizycie w laboratorium spędziłam w… pracy. Pomogłam Basi, w czym mogłam i pognałam na badanie piersi. Upał niemiłosierny. Młoda doktor radiolog bardzo długo badała prawą pierś, aż się trochę zaczęłam niepokoić, że coś znalazła. Ale nie.

- Wszystko w największym porządku – rzekła z uśmiechem na koniec.

Powietrze ze mnie zeszło. No to jadę do Gryfic. Jeszcze po południu ma być wynik potasu. Ślubny odbierze, wracając z pracy. Ledwie przeżyłam drogę powrotną do domu. W busie zamiast czternastu, było ze trzydzieści osób. Sauna, to mało powiedziane. Gdybyż jeszcze ludzie czasami używali wody i mydła…
Ślubny wrócił z pracy. Przywiózł wynik z badania potasu. Norma. Spokojnie wzięłam się za pakowanie, a Ślubnego nakarmiłam i położyłam do spania. O północy wyjazd, a czeka go blisko osiemset kilometrów za kierownicą.
                        
27 czerwca 2006 roku

U Lidki w Krakowie byliśmy tuż po północy. Już czekała z walizką przed domem. Droga minęła nam spokojnie. Na śniadanko stanęliśmy w Gorzowie Wielkopolskim u Madzi i Jurka. Madzię poznałyśmy z Lidzią w Gryficach w marcu. Miała jednoczasową mastektomię z rekonstrukcją. Madzia wygląda ślicznie w cudnie dobranej peruce, jest po czwartej chemii czerwonej i czuje się świetnie. Śniadanie podali na tarasie, wystawne jak u króla Stasia obiadek czwartkowy. Spędziliśmy u nich z półtorej godziny i dalej w drogę. Do celu dotarliśmy około południa. Były uściski z siostrą oddziałową Elą Młyńską, która na nasz widok zakrzyknęła radośnie:

- O! Kraków przyjechał!

I uściski z siostrą Iwoną. Jak w rodzinie. Pani na izbie przyjęć też się sprężyła z papierami i już byłyśmy zakwaterowane. W tym samym pokoju nr 3, co poprzednio. I znów ten sam schemat, co poprzednio; konsultacja anestezjologiczna i konsultacja doktora Krajewskiego, który swoim zwyczajem zagaił:

- To co jutro robimy?
- Robimy brodawkę na ekspanderoprotezie i wkładamy implant do zdrowej piersi, żeby obie były śliczne jako cud – rzekłam.

Doktor Krajewski promiennie się uśmiechnął (a uśmiech ma naprawdę czarujący) i począł niestety „kombinować”. Wahał się, czy efekt kosmetyczny rewaloryzacji mojego zdrowego, choć starego prawego cycka, będzie „jako cud” bez mastopeksji (usunięcie sporego fragmentu skóry piersi dla podniesienia całego sutka), ale koniec końców stanęło na decyzji, że wkładamy do zdrowej piersi implant o pojemności 225 ml oraz robimy lifting otoczki brodawki, który polega na półkolistym jej nacięciu, wycięciu nad tym cięciem kawałka skóry i ponownym przyszyciu (wyżej) otoczki. A wszystko po to, aby brodawka „nie patrzyła na buty”.

Natomiast na piersi zrekonstruowanej w marcu ekspanderoprotezą zrobimy otoczkę brodawki. Skórę pobierzemy z hm… dołu. Tego się najbardziej obawiałam, bo chód marynarski nie bardzo mi się uśmiechał. Ponadto doktor Krajewski zaraz zabrał się za dopełnianie solą fizjologiczną mojego placka.

-Skoro prawego robimy na „cudne C”, to tego gościa trzeba dokarmić, żeby były równe – rzekł przy tym.

Weszło czterdzieści ml. Doktor zdecydował również, że spotkamy się jeszcze raz. (Lubi mnie?). Na razie stacyjka zostaje pod skórą. Po powiększeniu prawej piersi będzie ona rzecz jasna obrzęknięta przez jakiś czas. I dopóki nie zejdzie obrzęk pooperacyjny, trudno będzie stwierdzić, czy obie są równe. We wrześniu zdecydujemy (przed usunięciem stacyjki), czy ekspanderoprotezę trzeba dopompować, upuścić trochę soli fizjologicznej czy zostawić jak jest.

Lidkę rozpisano w grafiku operacji na 10.00, a mnie na 12.00. Byle do rana. Oczywiście poprosiłam siostrę o procha na spanie.


28 czerwca 2006 roku

Od rana na głodnego. Ani jeść ani pić nie wolno. Palić też. Anestezjolog nie pozwolił. Sadyzm. Przyjechali po mnie około 14.00. Poprzednie zabiegi się przedłużyły. „Głupiego Jasia” oczywiście dostałam, ale co to dla harcerza?! Jak zawsze sama przełaziłam z łóżka na łóżko, goła jak święty turecki. Obejrzałam sobie dokładnie salę operacyjną, pogwarzyłam z zespołem, zafasowałam na trzeźwo wenflon (ała!) i powolutku odpłynęłam. Operacja trwała ponad dwie godziny. Jak wróciłam do Lidzi na salę, to ze zdumieniem obie skonstatowałyśmy, że jesteśmy trzeźwe jak prosięta we mgle. Nie dali morfinki tym razem. Co za czasy? Nawet naćpać się za friko człowiek już nie może. Ketonal owszem dali, więc nic nie bolało. O dziwo – tam – na dole też nic nie bolało. Pomacałam opatrunek na zdrowym cycuchu. Wymacałam cudnego, jędrnego cycucha, porządne C z przytupem. Tak mi mów! O to właśnie chodziło. Ale, ale. Teraz lewy jest mniejszy deko od prawego. Chwała i sława doktorowi Krajewskiemu, że zostawił pod skórą stacyjkę. Będziemy równać.


29 czerwca 2006 roku

Zmiana opatrunku. Zobaczyłam na własne oczy, jak to wygląda. Cudne. Mimo obrzęku i szwów już mi się podobają. Majstersztyk chirurgii plastycznej.


30 czerwca 2006 roku

Lidzia ma temperaturę: 38,5 stopnia. Nie jest dobrze, bo bardzo się źle czuje. Nie jest przeziębiona, więc coś się musi dziać w środku. Odganiam jej czarne myśli o tym, że organizm odrzuca implant.


1 lipca 2006 roku

Lidzi pobrano punkcją płyn z obu piersi do badania na posiew. Mówi, że bolało jak diabli. Zaordynowano jej dożylne podawanie antybiotyku. Temperatura powoli spada. Lidzia czuje się lepiej.
Codziennie przy zmianie opatrunku siostrzyce masują mi cycuchy. O matko jak ulga! Podczas masażu wolno mruczeć. Nie biorę już ketonalu. Nie ma potrzeby, bo nic nie boli.


2 lipca 2006 roku

Dziś niedziela, a doktor Krajewski i siostra oddziałowa Ela Młyńska są oczywiście na oddziale. Nie mam pojęcia, kiedy ci ludzie odpoczywają. Przy zmianie opatrunku był sam doktor Krajewski i zdecydował, że dopełniamy lewego. Weszło kolejne czterdzieści ml.
Ja się pętam po oddziale i szpitalnym parku, a Lidka leży. Bardzo boli ją głowa. Mimo antybiotyku nadal ma stan podgorączkowy. Co za cholera? Jutro do domu. Tylko: sama czy z Lidzią? Jak nie wydobrzeje, to jej pewnie nie wypuszczą. Niech to diabli. Wynik posiewu za kilka dni.
Ślubny już w drodze z Krakowa do Gryfic. Jedzie po nas to moje ślubne szczęście. Przenocuje w hotelu.

Lidka dostaje palmy od tej gorączki. Właśnie zażądała martini z trzema oliwkami. Tonem kategorycznym! Cholera, chyba czas na zmianę zimnego kompresu na głowie mojej koleżanki.


3 lipca 2006 roku


Ślubny dojechał do Gryfic wczoraj tuż przed północą. Podziwiam jego wytrzymałość za kierownicą. Jechać osiemset kilometrów w jedną stronę, żeby po krótkim odpoczynku wracać tą samą drogą tylko dlatego, żeby jego upierdliwa żonka nie musiała się tłuc po zabiegu pociągiem? Może i świnia jestem, ale mnie by się chyba nie chciało. Tak więc, Ślubnego nie zamienię nawet na młodszy model. Bo lepszego i tak nie ma.

Siostra zdjęła opatrunki. Mam tylko gaziki na przyszytych brodawkach z maścią Baneocin. No i nareszcie mogłam włożyć biustonosz. Oczywiście ten uciskowy, kupiony w Gryficach. Od razu poczułam się lepiej.

Lidkę też na szczęście puścili do domu. Z antybiotykiem do łykania w domu, ale puścili. Jedziemy znów razem. W Gorzowie Wielkopolskim u Madzi i Jurka miała być tylko kawa i krótki postój, a zrobił się cały obiad. Są kochani. W domu byłam po północy, przekonana, że padnę po przekroczeniu progu. Tylko na chwilkę włączyłam komputer, żeby zameldować moim dziewczynom na forum, że wróciłam. Zanim się obejrzałam była 3.40 nad ranem. Świtało.

Oj niedobrze – myślę sobie – o 7.00 trzeba wstać i gnać z Młodą do liceum i walczyć o przyjęcie z drugiej rekrutacji. Przegięłam, oj przegięłam.


dodaj komentarz

Komentarze [0]

Brak komentarzy
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Historia
 
 
 
 
 
 
Blog - Top 10
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady