Blog użytkownika - joanna (Joanna )

Mieszka w Małopolsce. Członek Zarządu Krakowskiego Towarzystwa "Amazonki" i administrator internetowej strony ...

Marzec 2009


11 Marzec 2009, 09:28

Prolog

jak się pacjent uprze, że będzie zdrowy,
to i medycyna jest bezsilna…





W którym miejscu na osi czasu naprawdę rozpoczęła się moja choroba? W życiu rzadko daje się określić dokładnie początek czegokolwiek. Określić tę chwilę, kiedy spoglądając wstecz, możemy z całą pewnością stwierdzić, że właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Czasami zdarza się, że zły los nagle stanie w poprzek ścieżki naszego codziennego życia, zapoczątkowując łańcuch zdarzeń, których konsekwencji w żaden sposób nie potrafimy przewidzieć. Albo działa na naszą niekorzyść na długo przed dniem, kiedy się o tym przekonamy.

Jest prawie druga w nocy, a ja jestem całkowicie rozbudzona. Gdy godzinę wcześniej położyłam się spać, kręciłam się i przewracałam z boku na bok, aż wreszcie się poddałam. Siedzę teraz przed komputerem, zastanawiając się nad tym, w jaki sposób „to” się we mnie zalęgło. Kiedy? Dlaczego? I po co? Miało mnie zatrzymać? Zmusić do zastanowienia się, co jest w życiu najważniejsze? Wyścig szczurów w pracy czy napisanie kolejnego wiersza do szuflady?

W domu panuje cisza. Słychać tylko równe, senne oddechy Młodej i Ślubnego, a ja wpatrując się w pusty ekran monitora, uświadamiam sobie, że nie wiem, od czego zacząć. Zdaję sobie sprawę, że nie jest możliwe odtworzenie każdego uczucia czy każdej myśli. Niezależnie jednak od tego, jakie będą efekty moich usiłowań, spróbuję podjąć wyzwanie i opowiedzieć o walce ze „smokiem”.

A zacząć postanowiłam od podziękowań za to, że… nadal jestem.

Wojnę, a nawet batalię z rakiem trudno jest wygrać samemu. Nie sposób przecenić wsparcia rodziny: męża, córki, mamy i brata. Okrutnie ważni są dla mnie moi przyjaciele: Asia Woźniak, Małgosia Polonka, Krzysztof, a nawet Wiesiek, który z pełnym przekonaniem twierdzi, że wieczorami latam na miotle. Nie wiem, czy było by komu napisać to „wiekopomne dzieło”, gdybym nie spotkała na swojej drodze mądrych, ciepłych, życzliwych mi ludzi:


dr med. Piotra Skotnickiego – chirurga onkologicznego z Centrum Onkologii w Krakowie, który mnie operował i artystycznie zacerował,

dr med. Piotra Koralewskiego – onkologa klinicznego, ordynatora oddziału chemioterapii w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Rydygiera w Krakowie, który podał mi chemię, kiedy sławny profesor mnie zignorował,

lek. med. Małgorzatę Gąsiorek – onkologa, chemioterapeutę z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Rydygiera w Krakowie, która prowadziła mnie za rączkę przez początek przygody z chemioterapią,

lek. med. Martę Urbańską-Gąsiorowską – onkologa klinicznego, radioterapeutę z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Rydygiera w Krakowie, która była przy mnie do końca chemioterapii,

dr Andrzeja Krajewskiego – chirurga plastyka, szefa Zachodniopomorskiego Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń i Chirurgii Plastycznej w Gryficach, który wyczarował pierś, której nie było,

mgr Elżbietę Młyńską – śliczną i kochaną siostrę oddziałową chirurgii plastycznej w Gryficach, dzięki której pobyt w szpitalu jest czystą przyjemnością,

lek. med. Monikę Strug - lekarza rodzinnego z Myślenic, która ma dla mnie zawsze dużo czasu i cierpliwości,

mgr Małgorzatę Polonkę – psychologa klinicznego, psychologa policyjnego z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, dzięki której nadal mam równo pod sufitem,

Joannę Woźniak – zwaną dalej „Ciotką Asią”, moją sąsiadkę i przyjaciółkę, która była i jest zawsze ze mną, na dobre i na złe …

i wiele, wiele innych osób, ale nie sposób wszystkich wymienić z nazwiska.


dodaj komentarz

Komentarze [0]

Brak komentarzy
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Historia
 
 
 
 
 
 
Blog - Top 10
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady