Blog użytkownika - joanna (Joanna )

Mieszka w Małopolsce. Członek Zarządu Krakowskiego Towarzystwa "Amazonki" i administrator internetowej strony ...

Marzec 2009


11 Marzec 2009, 13:42

Zoladex

21 maja 2004 roku


Najpierw badał mnie ordynator chemioterapii, dzięki któremu trafiłam do tego szpitala i w ogóle dostałam chemię. Kocham ordynatora Piotra Koralewskiego! Badanko, tak na koniec przygody z chemią.

Potem doktor Małgosia zaprezentowała urocze prychnięcie i salwę perlistego śmiechu, na wieść, że znów mam właśnie okres.

Następnie wraz z siostrą Basią Czajką nabijając się ze mnie do woli (cykora miałam w oczach gigantycznego, a moje zachowanie wręcz śmierdziało tchórzem), zabrały się za przygotowania do podania Zoladexu.

Siostra Beata, właścicielka przepięknej urody i obfitości rudych włosów (moja ulubiona siostra od chemii) zapytana, czy często pacjentki przy Zoladexie wyskakują z bólu przez okno odrzekła, że raczej nie, bo kozetka jest daleko od okna.

No i zaczęło się. Jałowe rękawiczki, Lignokaina w sprayu na brzuch (o kurde, jak zimno), siostra Basia zaoferowała, że potrzyma mnie za rączkę, zagadały mnie na amen i miały niezły ubaw, kiedy nadal czekałam na dziurę w brzuchu, a siostra Basia właśnie kończyła zakładać opatrunek.

Nie wiem, kiedy doktor Małgosia to zrobiła, nic a nic nie czułam. Kocham doktor Gosię i siostrę Basię. Kochliwa dziś jestem nad wyraz.

Następna dziura w brzuchu – za dwadzieścia osiem dni. Już ni cholery się nie boję. I tak będzie przez dwa lata. Bardzo się cieszę, że co miesiąc będę się widziała z moją doktor Małgosią, bo to daje komfort psychiczny, że gdyby coś, to jestem w dobrych rękach.

Ale nic się już złego nie może wydarzyć. Limit katastrof mam wykorzystany na cały żywot!


dodaj komentarz

Komentarze [0]

Brak komentarzy
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Historia
 
 
 
 
 
 
Blog - Top 10
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady