Blog użytkownika - joanna (Joanna )

Mieszka w Małopolsce. Członek Zarządu Krakowskiego Towarzystwa "Amazonki" i administrator internetowej strony ...

Marzec 2009


11 Marzec 2009, 15:32

Wspomnienia

1 listopada 2005 roku


Matko, jak mi dziś dziwnie. Nostalgicznie. Izabeli Podworskiej nie ma już na tym świecie ponad siedemnaście miesięcy. Rok temu, w tym czasie, czasie zapachu igliwia i zniczy napisałam z myślą o Niej kilka wersów...


duszny od wspomnień
ulotnych niczym jesienna mgła 

ciężki tęsknotą
obecnych tu jeszcze przez chwilę

dzień listopadowy

dywan świec ściele tym

którzy kwiaty niebieskie
po drugiej stronie tęczy zrywają


tym co odeszli
zbyt wcześnie



3 listopada 2005 roku

Byłam na dwudziestym Zoladexie... Mrożenie brzucha dostałam takie od serca! Siostra Basia nie żałowała, psikała i psikała z tekstem, że boleć nie ma prawa, bo pewnie i wątroba zamrożona. Nie bolało, to fakt, ale wielki czerwony placek na brzuszku został. I mały krwiaczek. Ponarzekałam dr Marcie Urbańskiej-Gąsiorowskiej, która przejęła nade mną opiekę w Poradni Chemioterapii, że mnie obrzydliwie kręgosłup boli, że ból wlazł w prawe biodro i nie puszcza. Dostałam skierowanie na rtg kręgosłupa lędźwiowego i miednicy oraz na markery.

4 listopada 2005 roku

Odebrałam wynik receptora HER2. Jest ujemny! Kolejny problem z głowy. Czyli leczenie było dobrze dobrane. Nie jestem w grupie podwyższonego ryzyka wznowy czy przerzutu. Jest dobrze!


10 listopada 2005 roku

Zrobiłam rtg kręgosłupa, miednicy i pobrano mi krew na markery. Po wynik mam zadzwonić za tydzień, bo święto państwowe i długi weekend. Trochę się denerwuję. Nie trochę! Strasznie się boję!


16 listopada 2005 roku


Dziś mam się dowiedzieć, czy paskuda nie wlazła w moje kości. Czy nie mam przerzutów do kości po prostu. Dzwonię do dr Marty. Szuka wyników. Ja ze słuchawką przy uchu. Robi mi się dziwnie.

dr Marta -      Już mam ...

Ja           - ... umieram ...

dr Marta  - ... czytam ...

Ja           - ... umarłam ..

dr Marta  - ... kończę czytać ...

Ja           -  ... nie ma mnie ...

dr Marta  -  ... wszystko w porządku ...

Ja           -  ... ło matko, to chyba wrócę do żywych ...

dr Marta  -  ... no są tu zmiany zwyrodnieniowo-dyskopatyczne, ale...  każda z nas, po trzydziestce takie ma, spoko ...

Po trzydziestce?! Fajnie, mnie to już chyba bliżej do pięćdziesiątki niż trzydziestki, ale każda baba jest łasa na komplementy, to co ja sobie mam żałować. Ludzie, każdemu życzę takich wieści i takich lekarzy! Słowo. Cała rozmowa przeprowadzona została wśród salw śmiechu, wyczuwalnej ewidentnie dużej życzliwości lekarki tak do mnie, jak i ogólnie do świata i ludzi. Cudne te moje doktory.

Młoda znowu ma kłopoty z uchem i z gardłem. Ja zwariuję. Dobrze, że sama już do lekarzy chodzi, to nie muszę się urywać co chwila z roboty. Zamówiłam jej wizytę u laryngologa. Ciekawe, co tym razem. 

I jeszcze jedno. Przypomniało mi się... pamiętacie moją kochaną Basię z Rudy Śląskiej? No to stał się cud. Basia ma przewlekłą białaczkę: chłoniaka limfocytarnego. Hematolodzy z Krakowa jakimś cudem sprowadzili jej lek z zagranicy, nazywa się chyba Campto i... czyni cuda, choć kosztuje jak średniej klasy samolot odrzutowy. Po kuracji zbadano jej kontrolnie szpik. Okazało się, że w szpiku Basi nie znaleziono komórek nowotworowych! Normalny, regularny cud! Baśka – gratuluję Ci skarbie, tak trzymaj!


17 listopada 2005 roku

Młoda ma znowu stan zapalny węzłów chłonnych za uchem i zapalenie ucha środkowego. Dostała antybiotyk (trzy tabletki w cenie pięćdziesięciu zł. polskich) i dwa rodzaje kropli do ucha. Boże dopomóż doprowadzić to dziecko do pełnoletności!

6 stycznia 2006 roku

Dotychczas perspektywa mojej rekonstrukcji piersi jawiła mi się mglistym marzeniem, jakimś takim mało realnym... Że niby po dwóch latach mam znowu wyglądać jak kompletna jednostka ludzka płci żeńskiej?! Majaczyło gdzieś w oddali, ale realnym nie było za diabła. Ale dziś była godzina zero.

Koło południa odebrałam telefon z Gryfic. Mam zaproszenie do cudotwórcy od nowych cycków - dr Andrzeja Krajewskiego na dzień 1 marca 2006 roku.

Ludzie kochani, nogi się pode mną ugięły, bo to prawie już! Klamka zapadła. Jadę te siedemset kilometrów po nowego cycka! I wiecie co? Ni cholery się nie boję. Strasznie już bym chciała tam być. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że bez bólu się nie obejdzie, ale nie takie rzeczy idzie przeżyć. Jak prawie bezboleśnie urżnęli starego, to chyba równie bezboleśnie wyczarują nowego! Jak sobie pomyślę, że latem wychynę z nowym, kompletnym biustem, to mi się słodko robi.

Koniec z protezą latającą po klatce piersiowej jak jej się podoba. Koniec ze stanikami - gorsetami, na szerokich szelkach, zabudowanych po samą szyję. Koniec z obawami, że jak się schylę, to cały świat chrześcijański zobaczy moją dziurę na klacie!

Tego lata wykupię wszystkie, najpiękniejsze bluzeczki na cieniutkich ramiączkach!

A co mi tam, jak szaleć to szaleć!


dodaj komentarz

Komentarze [0]

Brak komentarzy
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Historia
 
 
 
 
 
 
Blog - Top 10
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady