Publikacje



 
22/02/2004

Laney Katz Becker "Najdroższa Przyjaciółko"

Książka autorstwa Laney Katz Becker pt. "Najdroższa Przyjaciółko" porusza problematykę raka piersi i rozmów kobiet na ten temat przez Internet (e-mail) w celu wzajemnej pomocy i wsparcia. Książka została wydana przez Wydawnictwo Sonia Draga w Katowicac

Drukuj
Wyślij na adres e-mail
A A A

Fragment książki:

Laney Katz Becker "Najdroższa Przyjaciółko" Najdrozsza_przyjaciolko.jpg

Dedykuję moim dzieciom,
Whitney i Mitchellowi.
Jestem bez wątpienia podwójną szczęściarą.

Subj: Pomocy
Date: 09-14
From: cre8f1@mindspring.com
To: www.bcancer.org/support/L.board/html

Mam nadzieję, że trafiłam we właściwe miejsce. Nie, to nieprawda. Mam nadzieję, że to bynajmniej n i e j e s t dla mnie właściwe miejsce. Bo widzicie, chodzi o to, że dziś rano wyczułam w lewej piersi zgrubienie i, krótko mówiąc, jestem kłębkiem nerwów. Nie mogę się skupić. Ledwo funkcjonuję. Jak dotąd zdołałam oparzyć rękę przy pomocy ekspresu do kawy, dokończyć pranie (po to tylko, żeby – kiedy wirowało – uświadomić sobie, że w ogóle nie wsypałam proszku), a przed chwilą, w czasie jednej z mych na pozór najwyraźniej niekończących się wypraw do łazienki, spostrzegłam, że bieliznę włożyłam na lewą stronę. W normalnych okolicznościach mogłabym to uznać za śmieszne, ale to nie są normalne okoliczności, a mnie – uwierzcie – nie jest do śmiechu.

Umówiłam się już na wizytę u swojego ginekologa – tyle, że to dopiero za dwa tygodnie. Nie wiem, jak sobie poradzę do tego czasu. Choć się staram, nie mogę przestać myśleć o najgorszym – pewnie dlatego wysyłam tę wiadomość na forum dotyczące r a k a p i e r s i. Wiem, że to wygląda na objaw przedwczesnej paniki, ale prawdę mówiąc, szukam tutaj jakiegoś zapewnienia, że to jednak n i e jest rak – że to forum to nie jest moje miejsce.

Czy jest tu ktoś, kto mógłby powiedzieć coś, co poprawi mi samopoczucie? Ktokolwiek? Cokolwiek? Będę szczerze wdzięczna.

 

Subj: re: Pomocy
Date: 09-14
From: no1mom@netscape.com
To: cre8f1@mindspring.com
message ID: 199&920.001@bcancer.org

Droga cre8f1:

Trzymam kciuki, żeby się okazało, że faktycznie znalazłaś się w niewłaściwym miejscu. Statystycznie rzecz biorąc, wszystko wskazuje na to, że jesteś zupełnie zdrowa, bo większość guzków okazuje się być zupełnie niegroźna. Mimo to, rozsądek nakazuje, aby na wszelki wypadek to sprawdzić. Tymczasem – wiem, że to trudne – staraj się o tym nie myśleć przez najbliższe dwa tygodnie. I tak nic z tym nie zrobisz. Pisz do nas.

Margie

 

Subj: re: Pomocy
Date: 09-14
From: Susan_P@aol.com
To: cre8f1@mindspring.com
message ID: 199&9220.01.9@bcancer.org

On 09-14 cre8f1@mindspring.com wrote:

> Nie wiem, jak sobie poradzę do tego czasu.

 

 

Oj, poradzisz sobie. Być może będziesz chodzić ze zwęglonymi palcami i w brudnych ciuchach, ale sobie poradzisz.

Jak się zapewne domyślasz, właśnie skończyłam czytać twój list. Nie zezłość się, ale mnie rozbawiłaś. Przypomniałam sobie, jak sama się czułam, kiedy znalazłam u siebie zgrubienie. Zaschło mi w ustach, dłonie zaczęły drżeć, a serce waliło tak gwałtownie, że nie wiem, czy bardziej się bałam, że mam raka, czy że dostanę zawału. (Patrząc wstecz, żałuję, że to nie był zawał. No, powiedzmy). W każdym razie, to było dwa lata temu. Rzecz jasna guzek okazał się złośliwy. (Inaczej czemu, w dwa lata później, miałabym zaglądać na to forum?) Skończyło się na lumpektomii, chemio- i radioterapii. Z przyjemnością donoszę, że od tamtej pory jestem całkowicie zdrowa. (Ależ nie krępuj się, wstań od komputera, znajdź coś drewnianego i solidnie odpukaj w moim imieniu.)

A więc ty, co nosisz bieliznę na lewą stronę, masz jakieś imię? Ja jestem Sue. Najlepsza rada, jaką ci mogę dać, to od razu odwiedź swojego ginekologa. Czekanie dwa tygodnie jeszcze pogorszy sprawę. Zadzwoń do jego gabinetu, powiedz pielęgniarce, że ledwo się trzymasz i ubłagaj, żeby cię gdzieś upchnęła. Jak będzie trzeba, udawaj, że płaczesz. U mnie to zadziałało. :- )

 

Subj: re: Pomocy
Date: 09-14
From: PanOtchr@mindspring.com
To: cre8f1@mindspring.com
message ID: 199%432.0%#00.091@bcancer.org

Cześć, witaj w klubie. Mam nadzieję, że masz rację i twoje członkostwo to pomyłka. Jeżeli nie, pamiętaj:

1. Wczesne wykrycie to podstawa.

2. Jest tu mnóstwo kobiet, które są gotowe zaoferować ci wsparcie.

3. Pozytywne myślenie naprawdę działa.

Będę się za ciebie modlić.

Daniella

 

Subj: Dzięki
Date: 09-15
From: cre8f1@mindspring.com
To: www.bcancer.org
message ID: 199%90.0&34.500@bcancer.org

Dziękuję wam za wszystkie odpowiedzi, drogie panie. Pomogłyście mi się uspokoić (troszkę), jestem naprawdę wdzięczna za wasze życzliwe słowa. Obiecuję dać znać, co będzie. Pozdrawiam.

 

Subj: Pozwolisz?
Date: 09-15
From: cre8f1@mindspring.com
To: Susan_P@aol.com

Droga Sue,

Dziękuję, że odpowiedziałaś na list, który wysłałam na forum. Piszę bezpośrednio do ciebie – mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu. Tak naprawdę, niezbyt dobrze się czuję ogłaszając publicznie swoje życie w Internecie. Może dlatego (podświadomie) zapomniałam podać swego imienia. A może mi się wydaje, że dopóki pozostaję anonimowa, to wszystko jest jakoś tak mniej rzeczywiste. Wiem, że to dziwaczne, ale cała ta sytuacja jest dziwaczna.

Trzy kobiety (łącznie z tobą) odpowiedziały na mój list. Mimo że jestem na krawędzi histerii, twój list mnie rozśmieszył, zwłaszcza gdy napisałaś, że mam zadzwonić do ginekologa i udawać płacz, żeby załapać się na wcześniejszą wizytę. Sama chyba udzieliłabym takiej dobrej i konkretnej rady komuś w podobnym położeniu – gdybym tylko potrafiła trzeźwo myśleć.

W każdym razie wydajesz mi się osobą, z którą mogę porozmawiać, a tego w tej chwili najbardziej potrzebuję. I może jeszcze paru informacji od kogoś, kto ma za sobą to, co ja teraz przechodzę. (Wiem, co miałaś na myśli pisząc o walącym sercu. To niedorzeczne, ale mogłabym przysiąc, że wręcz słyszałam bicie swojego.) Usilnie staram się zachować spokój, ale z marnym skutkiem – inaczej przed chwilą nie kazałabym mojej 11-letniej córce zamknąć się w swoim pokoju na kolejne 11 lat.

Pozwolisz, że wyciągnę z ciebie parę informacji?

Czytałam w życiu niezliczone ilości artykułów na temat raka piersi. Sądzę, że gdybym mogła sobie przypomnieć choć ułamek tego, co przeczytałam, byłabym teraz w nieco lepszej formie. Mam jednak w głowie zamęt, nie umiem odróżnić tego, co, jak s ą d z ę, jest prawdą od tego, co c h c i a ł a b y m, żeby było prawdą. Chodzi mi mianowicie o to:

Po pierwsze, mam dopiero 38 lat. (W przyszłym miesiącu skończę 39.) Czy rak piersi nie przytrafia się starszym kobietom? Po drugie, w mojej rodzinie nie było przypadków tej choroby. Ani jednego. I po trzecie, to zgrubienie w o g ó l e mnie nie boli. No, bo jeżeli to jest rak, to chyba powinnam c o k o l w i e k czuć, choćby czasem małe ukłucie, nie? Myślę, że to są wszystko pozytywne rzeczy, prawda?

Będę wdzięczna, jeśli zechcesz odpowiedzieć na moje pytania. A przy okazji, mam na imię Lara. (Rymuje się z Sarah.)

 

Subj: re: Pozwolisz?
Date: 09-15
From: Susan_P@aol.com
To: cre8f1@mindspring.com

Cześć, Laro.

Miło mi cię poznać (mimo że tak naprawdę nie poznałyśmy się osobiście). Ech, magia Internetu.

Pozwól, że jako pierwsza złożę ci przedwczesne życzenia z okazji urodzin – tych najbliższych i jeszcze wielu następnych. Nie, wcale nie mam nic przeciwko temu, żebyś pisała do mnie bezpośrednio. Tak chyba nawet będzie lepiej. Niektóre listy na forum są dość dramatyczne, a ty niekoniecznie powinnaś je teraz czytać. Jesteś już wystarczająco roztrzęsiona. :- )

Miejmy nadzieję, że twoje obawy okażą się niepotrzebne. Zazwyczaj tak właśnie jest. W rzeczywistości, 80% guzów w piersiach okazuje się łagodne (czyli nie są rakiem). Chcę przez to powiedzieć, że szanse są zdecydowanie po twojej stronie. Spodziewaj się więc najlepszego, a nie najgorszego. Tymczasem musisz trochę przyhamować. Weź głęboki oddech. A teraz następny. Dobrze. (Czy nie czujesz się już lepiej?) Ale poważnie, zanim odpowiem na twoje pytania, ty musisz odpowiedzieć na moje: Dzwoniłaś do ginekologa i poprosiłaś o wcześniejszą wizytę? I czy musiałaś udawać, że płaczesz?

Sue

 

Subj: Oddechy
Date: 09-16
From: cre8f1@mindspring.com
To: Susan_P@aol.com

Droga Sue,

Pooddychałam sobie. Właściwie to czuję się jakbym właśnie ukończyła szkołę rodzenia, ale samopoczucie mam nadal do dupy. (Przepraszam, ale inaczej się tego n a p r a w d ę nie da wyrazić.)

Nie dzwoniłam do ginekologa, żeby przyśpieszyć wizytę, ponieważ:

  • W przyszłym tygodniu mam dostać okres. Wiem, że u kobiet czasem pojawiają się w piersiach torbiele, które znikają po zakończeniu miesiączki. Mam nadzieję, że tak będzie w moim przypadku i za tydzień guzek zniknie tak nagle, jak się pojawił. Poza tym, jeżeli zaczekam, aż skończy mi się okres, wydaje mi się, że lekarzowi będzie łatwiej coś wybadać.
  • Co miesiąc robię sobie samokontrolę piersi. No dobra, p r a w i e co miesiąc. Jeżeli nie zapomnę. Robię ją odkąd skończyłam trzydzieści pięć lat, zawsze p o miesiączce – nigdy tydzień przed.
  • Innymi słowy: mogłabym założyć, że zawsze na tydzień przed okresem mam zgrubienie w lewej piersi... capiche? (tak się to pisze?) Tylko dlatego je w ogóle zauważyłam, że stałam nago przed lustrem, susząc włosy. Zobaczyłam jak to cholerstwo s t e r c z y. Można by pomyśleć, że to coś dużego, ale nie. Jest tyciunie, nie większe od ziarnka grochu. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to w ogóle zauważyłam.
  • Niedługo wypada mi termin badania cytologicznego. Lekarz nie zrobi wymazu, dopóki nie skończy mi się okres. Sądzę, że w ramach jednej wizyty mógłby równie dobrze pobrać wymaz i j e d n o c z e ś n i e zbadać zgrubienie. (Uwaga: Choć przyznaję, że ostatnio nieco histeryzuję, to nadal potrafię efektywnie gospodarować swoim czasem.)

Oto trzy powody, dla których zdecydowałam się zaczekać z pójściem do ginekologa.

 

Subj: Efektywność
Date: 09-18
From: Susan_P@aol.com cre8f1@mindspring.com
To: cre8f1@mindspring.com

Cześć.

No, widzisz, Laro, p o t r a f i s z trzeźwo myśleć, jeśli tylko spróbujesz. Masz rację. Powinnaś się wstrzymać z wizytą u ginekologa. Dzięki temu badanie będzie bardziej miarodajne, a ty będziesz mogła dokładniej opisać lekarzowi, jak różni się pierś w porównaniu ze stanem „normalnym”. A więc decyzja zapadła: poczekasz, aż skończysz okres. Ale musisz mi OBIECAĆ, że nawet jeśli guzek zniknie po miesiączce, pójdziesz i porozmawiasz z lekarzem o tym całym zdarzeniu. (Pisałaś, że i tak masz mieć cytologię, więc nie zapomnij napomknąć o podejrzanym zgrubieniu, dobra?) Masz też rację w innej sprawie. Guzek pojawił się prawdopodobnie właśnie dlatego, że spodziewasz się okresu.

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze miewałam miesiączki (przed chemią), też pojawiały mi się torbiele. Jednak pozostałe opinie, które przytaczasz, są błędne. Pozwól, że wyjaśnię:

- W większości przypadków rak piersi występuje u kobiet powyżej 60 roku życia, ale nie zawsze.

- Ponad 85% chorych nie miało wcześniej w rodzinie ż a d n y c h przypadków raka piersi.

- Złośliwe guzy niekoniecznie muszą boleć; powiem więcej, z a z w y c z a j nie bolą.

Czyż nie jestem chodzącą encyklopedią? Niestety, muszę być dobrze poinformowana – prowadzę grupę wsparcia dla kobiet z rakiem piersi w Canton w Ohio, czyli tam, gdzie mieszkam. (Oszczędzę ci kartkowania atlasu. To jest na obrzeżach Akron, które leży na obrzeżach Cleveland, która to nazwa powinna ci się już wydać znajoma, i Przestań Się Śmiać!) Założyłam tę grupę dopiero kilka miesięcy temu, ale przychodzi już bardzo dużo kobiet. (Powinnam się cieszyć z takiego sukcesu, czy też smucić, że aż tyle kobiet choruje na raka piersi?) W każdym razie jestem pewna, że tobie nic nie jest, i jak tylko skończy ci się okres, wszystkie lęki i obawy będą należeć do przeszłości. Trzymaj się.

Susan

 

Subj: Moja rzeczywistość. Poniekąd.

Date: 09-20
From: cre8f1@mindspring.com
To: Susan_P@aol.com

Droga Sue – a może wolisz Susan? (W pierwszym e-mailu przedstawiłaś się jako Sue, ale widzę, że na forum figurujesz jako Susan P, ostatni list też podpisałaś „Susan”. Trochę się pogubiłam!)

Zaczynam się przyzwyczajać do czekania (poniekąd) i do tego, że czuję się ciut spokojniejsza (też: poniekąd). Jednak którejś nocy dopadła mnie chwila słabości, załamałam się i powiedziałam o wszystkim mężowi (poniekąd). Ściślej mówiąc, pokazałam mu. (Gwoli informacji: ma na imię Michael.) Nie miałam zamiaru mu o niczym mówić, bo nie chciałam go martwić. W naszej rodzinie to ja jestem twardzielem i doszłam do wniosku, że przeżywam dosyć stresu za nas dwoje. Poza tym miałam wrażenie, że dopóki nie p o w i e m mu o tym, będzie mi się wydawało, że guzek nie istnieje. (Obwieszczenie światu przez Internet się nie liczy, bo tam tylko n a p i s a ł a m o swoich najgorszych obawach, nie musiałam niczego wymawiać n a g ł o s). Gdy teraz usiłuję ci to wszystko wyjaśnić, pewnie wygląda to na strasznie pokręcone, ale odkąd wyczułam tego guza, zachowuję się jak pokręcona: pod prysznicem godzinami manipuluję przy tej lewej piersi w poszukiwaniu jakichś zmian (albo znikających guzków). Siedzę w samochodzie i nagle uświadamiam sobie, że moją pierś obmacuję czyjaś ręka, tyle że to jest m o j a ręka. Robię zakupy w supermarkecie i wsuwam dłoń pod płaszcz, niby żeby się podrapać, a tak naprawdę, żeby jeszcze raz z nadzieją sprawdzić, czy guz przypadkiem – pstryk! – nie zniknął.

Najwyraźniej nie mogłam już dłużej tego w sobie dusić, bo tamtego wieczoru zsunęłam ramiączka koszuli i poprosiłam Michaela, żeby dotknął mojej piersi. Rzucił jakieś hasło w stylu „cała przyjemność po mojej stronie”. Odparłam, że to nie jest temat do żartów, chwyciłam jego dłoń i przyłożyłam dokładnie w miejscu, gdzie znajdowało się zgrubienie. Nie miałam kłopotu z lokalizacją, ponieważ, jak wspomniałam, sprawdzam to cholerstwo co najmniej dwadzieścia razy dziennie! W każdym razie przyciskam końce jego palców do piersi i pytam: „Czujesz to?” Zbladł i tylko skinął głową. Pytam, czy „ta gula” zawsze tu była. On na to, że nie wie i że powinnam pójść do lekarza. Co pan powie! Zaczynają się pytania: kiedy to wyczułam, kiedy zamierzam iść do lekarza i, tu uważaj: jak sądzę, co to może być? Natychmiast zaczęłam mieć wątpliwości, czy dobrze zrobiłam mówiąc/pokazując Michaelowi guzek, ponieważ t e g o właśnie się obawiałam. Następne dwadzieścia minut spędziłam udzielając odpowiedzi na pytania i robiąc wszystko, żeby j e g o uspokoić. Jestem na niego zła i nawet nie wiem, czemu, ale jestem. Powinien był mi powiedzieć, że „gula” w lewej piersi była tam zawsze, że zauważył ją już wtedy, gdy pierwszy raz mnie dotknął, i tak naprawdę, zawsze uważał to za uroczy drobny defekt. W porządku. Może nie spodziewałam się, że posunie się aż tak daleko, ale wiesz, liczyłam na jakieś słowa pocieszenia. A co dostałam? Troskę, zmartwienie i lęk. A dlaczego? Bo mnie kocha. Ma facet tupet! (Mówiłam ci, że jestem pokręcona.)

W każdym razie t o b i e, Sue/Susan, dziękuję za słowa otuchy. Zdecydowanie pomogły. (Już nie „poniekąd”!) I zdecydowanie obiecuję: pójdę i pogadam w tej sprawie z ginekologiem.

Znów gwoli informacji: Dzisiaj dostałam okres i to dokładnie w terminie. Gdyby to rzeczywiście był rak, chyba bym o tym wiedziała – mój organizm nie funkcjonowałby jak w zegarku. Przynajmniej co do tego zdołałam samą siebie przekonać. (Poniekąd.)

Mam okropne wyrzuty sumienia. Tak jestem zaabsorbowana swoim guzkiem, że w ogóle nie zapytałam o ciebie. Z tego, co wiem, swój guz wykryłaś dwa lata temu, wycięli ci go, przeszłaś chemioterapię i naświetlanie, a teraz prowadzisz grupę wsparcia w Canton w Ohio (hi, hi). Żartowałam. Mówiąc poważnie, widać, że świetnie znasz się na temacie i bardzo miło z twojej strony, że zechciałaś poświęcić swój czas, by pomóc się uspokoić kompletnie obcej babie. Ale napisz coś więcej. Pracujesz gdzieś (oprócz grupy)? Jesteś mężatką? Jakieś dzieci? Ile masz lat? (Chyba, że to temat tabu). No, i jaki jest twój obecny stan zdrowia?

Lara

 

Subj: Moje życie
Date: 09-22
From: Susan_P@aol.com
To: cre8f1@mindspring.com

Droga Laro,

Zarumieniłam się. Ja, m i ł a? Moja trzynastolatka (Gabby) mogłaby się z tobą nie zgodzić. Nieźle się ubawiłam, kiedy napisałaś o wygnaniu córki do pokoju na kolejne 11 lat. Ja jestem znana z tego, że przedłużyłam karę dla swojej córki aż po ż y c i e p o z a g r o b o w e! Szczerze ją kocham, ale mogłabym się obejść bez jej pyskatej buzi. (Czy sądzisz, że dając jej na imię „Gabby” wykazałam się zdolnością jasnowidzenia, czy też stworzyłam swoje własne przeznaczenie? Pytam, bo my, dociekliwe umysły, lubimy dużo wiedzieć.)

Kiedy odkryłam u siebie raka, Gabby miała 11 lat. (Wiem, twoja córka jest teraz w tym samym wieku – ale ty n i e m a s z raka. Powtórz to ze trzy razy, a na wszelki wypadek jeszcze spluń przez lewę ramię.) Gabby jest jedynaczką. Chcieliśmy z Artiem (moim mężem) mieć więcej dzieci – i próbowaliśmy – ale uniemożliwiła nam to „bezpłodność drugiej ciąży”. (To jest wtedy, gdy raz już rodziłaś, nie możesz ponownie zajść w ciążę, lekarze nie wiedzą, dlaczego, ale czują się w obowiązku postawić ci jakąś diagnozę – stąd: „bezpłodność drugiej ciąży”.) Mam 42 lata. Zaoszczędzę ci złożonej matematyki – rak się pojawił, gdy miałam 40. Nie wyczułam żadnego zgrubienia, ale wykazał je mammogram. Nie będę cię zanudzać szczegółami, ale zaaplikowali mi chemię, przez co straciłam wszystkie włosy (łącznie z brwiami). Odrosły kręcone. (Nie, nie brwi, głupia!) Wyglądam jak Ania z Zielonego Wzgórza, tyle że moje włosy nie są rude, tylko ciemnobrązowe. No, i nie mam piegów. Przez 6 tygodni chodziłam też codziennie na naświetlanie. Teraz promienieję (żartuję oczywiście).

Mój mąż też urządził mi przesłuchanie na temat guza, ale on jest prawnikiem, więc chyba ma to we krwi. Po doświadczeniach z grupą wsparcia doszłam do wniosku, że to jednak powszechne zjawisko: mężczyźni oczekują, że kobiety będą wiedziały, co się dzieje z ich ciałem, dlaczego tak się dzieje i co to wszystko oznacza. Michael wygląda mi na normalnego, troskliwego męża, który po prostu nic nie rozumie z tych wszystkich miesiączek, torbieli czy guzków (a jeśli jest choć trochę podobny do Artiego, to prawdopodobnie nigdy nie chciał nic o tym wiedzieć). Staraj się więc być cierpliwa i pamiętaj: dla Michaela jesteś jedynym źródłem informacji (chyba, że mu dasz mój e-mail), więc to ty musisz uciszać jego obawy, zmagając się jednocześnie ze swoimi. Przykro mi, Laro, ale nikt nie mówił, że bycie żoną jest łatwe. :- )

No, dobra, pytałaś o moją pracę: poza prowadzeniem grupy pracuję na pół etatu jako programistka komputerowa w fabryce opon. (Założę się, że nie miałaś pojęcia, że Akron jest światową stolicą przemysłu gumowego, mam rację?) Ups, bardzo chciałabym dokończyć swą biografię, ale muszę jechać odebrać córkę z treningu hokeja na trawie. Napisz zatem, czy naprawdę cię to interesuje.

Sue albo Susan (używam obu i nie sprawia mi to różnicy).

Galeria zdjęć

powrót
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady