Nowa grupa leków na raka piersi

Drukuj
Wyślij na adres e-mail
Dodaj swój komentarz
A A A
Leki hamujące enzym PARP - służący do naprawy uszkodzeń DNA, pomagają pacjentkom z agresywnym rakiem piersi, z którym trudno walczyć przy pomocy znanych medykamentów - wskazują badania amerykańskie.
Nowa grupa leków na - DNA_1037189_46236490.jpg

Lekarze obecni na tym spotkaniu zgodnie stwierdzili, że dziś kobietom chorym na raka piersi powinno się dobierać terapię indywidualnie - na podstawie biochemicznych cech komórek guza. W około 70 proc. przypadków posiadają one receptory dla żeńskiego hormonu płciowego - estrogenu, a często również dla progesteronu. U tych pacjentek często stosuje się tzw. hormonoterapię, czyli leki blokujące działanie hormonów płciowych.

Ok. 20 proc. chorych na raka piersi ma zmianę genetyczną, która sprawia, że produkują one w nadmiarze receptor HER2, silnie pobudzający wzrost guza. Kobiety z takimi zmianami są bardziej narażone na przerzuty i krócej żyją. Wówczas stosuje się leki skierowane przeciwko temu receptorowi, jak trastuzumab czy lapatinib, które wielu z nich mogą uratować życie.

Jednak u ok. 15 proc. chorych guz piersi nie ma żadnego z tych trzech receptorów. Są to tzw. raki potrójnie negatywne - powiedziała podczas konferencji prasowej prowadząca badania dr Joyce O'Shaughnessy z Charles A. Sammons Cancer Center w Dallas w Teksasie. Pacjentki z tej grupy bardzo trudno się leczy - nie działa u nich hormonoterapia, ani leki przeciwko HER2. Mają one częściej przerzuty do płuc i mózgu, a po ich pojawieniu się żyją średnio 13 miesięcy.

Naukowcy szacują, że guzy te stanowią nawet 75 proc. wszystkich dziedzicznych raków piersi związanych z mutacją w genie BRCA1.

Jak wyjaśniła PAP dr Elżbieta Senkus-Konefka z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, białka kodowane przez geny BRCA są odpowiedzialne za naprawę uszkodzeń dwuniciowego DNA. Aby proces ten przebiegał prawidłowo potrzebna jest jedna "sprawna" kopia genu. - W komórkach nowotworowych nosicielek mutacji zmutowane są jednak obie kopie (jedna mutacja jest wrodzona, a druga - nabyta). Dlatego, do naprawy uszkodzeń DNA, wywołanych np. przez niektóre leki przeciwnowotworowe lub promieniowanie jonizujące, komórki te wykorzystują alternatywny mechanizm, w którym kluczowym enzymem jest PARP. Dzięki temu mogą dalej się dzielić. Jeśli jednak wyłączy się PARP komórki, nie będą w stanie naprawiać uszkodzeń i łatwo ulegną zniszczeniu - wyjaśniła onkolog.

Opierając się na tej wiedzy dr O'Shaughnessy i jej zespół zastosowali inhibitor enzymu PARP1 w leczeniu kobiet z potrójnie negatywnym rakiem piersi, który zdążył już dać przerzuty. W testach udział wzięło 116 pań. Połowie z nich podano standardową chemioterapię, a połowie chemioterapię razem z inhibitorem PARP (o symbolu BSI-201).

Okazało się, że dzięki dodaniu inhibitora czas życia wolny od nawrotów choroby wydłużył się średnio o ponad trzy miesiące, a grupa pacjentek odnoszących korzyści z terapii wzrosła z 21 proc. do 62 proc. Lek nie zwiększał toksyczności chemioterapii.

- Ponieważ w komórkach z zachowaną prawidłową funkcją genu BRCA (tzn. z jedną prawidłową kopią) mechanizm wykorzystujący PARP jest w zasadzie zbędny, zablokowanie go nie powoduje uszkodzenia komórek zdrowych. Oznacza to, że inhibitory PARP działają wybiórczo na komórki nowotworowe, nie narażając tkanek zdrowych - podkreśliła dr Senkus-Konefka. Dzięki temu wykazują niższą toksyczność niż stare chemioterapeutyki.

Podczas spotkania w Orlando przedstawiono również inne badania, które wykazały, że doustny inhibitor PARP o nazwie olaparib zastosowany samodzielnie powodował zmniejszenie rozmiarów guza piersi u 40 proc. badanych kobiet z mutacjami w genie BRCA1 lub BRCA2. U pacjentek tych standardowa chemioterapia nie dawała żadnych korzyści.

Prowadzący badania dr Andrew Tutt z Kings College w Londynie, porównał komórkę z "niesprawnym" genem BRCA do stołu na trzech nogach. Taki stół ciągle stoi, ale gdy podetnie mu się drugą nogę (tj. zablokuje enzym PARP) - zaczyna się walić.

Jak zaznaczyła dr Senkus-Konefka, prace te są bardzo ciekawe, ale niestety dotyczą dość małej populacji chorych na raka piersi. Chodzi o pacjentki z mutacjami BRCA1 lub BRCA2, które stanowią kilka procent chorych na raka piersi oraz części kobiet z rakiem potrójnie negatywnym. Łącznie może to być ok. 10-15 proc. wszystkich chorych.

- Jednak, jeżeli te wyniki potwierdzą się w dalszych badaniach klinicznych, będzie to na pewno przełom w terapii pacjentek, które obecnie szczególnie trudno leczyć - podsumowała dr Senkus- Konefka.

Źródło: Onet.pl wg PAP

Komentarze

komentarz

podpis


Galeria zdjęć


powrót
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Login
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
PoradyVideo
VideoPorady